W postapokaliptycznej Ameryce panuje anarchia. Nie ma już rządu centralnego. Zmiany klimatyczne sprawiły, że dawne metropolie znalazły się pod wodą. Stąd tytułowe Zatopione Miasta. Walkę o władzę nad ruinami dawnego świata toczą mniej lub bardziej zorganizowane grupy zbrojne. Królują przemoc i bezprawie. Życie ludzkie nie ma żadnej wartości. Przez pewien czas Chińczycy próbowali opanować chaos w dawnej Ameryce i zaprowadzić porządek, ale ponieśli klęskę i wycofali się. Pozostały po nich tylko dzieci spłodzone z Amerykankami. Dzieci budzące samym swoim istnieniem nienawiść u innych.
Takim dzieckiem jest Mahlia. O mało nie zginęła z powodu swego pochodzenia. Uratował ją Mouse, który na chwilę odwrócił uwagę oprawców. Mahlia straciła wprawdzie prawą rękę, ale ocaliła życie. Przez jakiś czas błąkała się razem z Mousem, aż wreszcie przygarnął ich doktor Mahfouz. Inni mieszkańcy osady nie kryją niechęci do przybyszy, ale autorytet doktora zapewnia ochronę. Przynajmniej do dnia, gdy w sąsiedztwie osady schronienia postanawia szukać Tool, półczłowiek stworzony w laboratoriach genetycznych jako idealny żołnierz. Tool łączy w sobie cechy ludzkie i zwierzęce. Jest prawdziwą maszyną do zabijania. Jego tropem podążają żołnierze Zjednoczonego Frontu Patriotów. Dramatycznie wpłynie to na dalsze losy Mahlii i Mouse'a.
Książka jest bardzo sprawnie napisana. Autor snuje opowieść barwnym i obrazowym językiem. Kreuje sugestywną wizję przyszłości. Efektem jest wciągająca historia pełna zwrotów akcji. A do tego wszystkiego autor umie stworzyć wiarygodne portrety psychologiczne postaci. Jedyne, co lekko mnie zniesmaczyło, to nadmiar okrucieństwa. Autor epatuje nim na każdym kroku, odmalowując portret zdehumanizowanego społeczeństwa przyszłości. Inspiruje się przy tym wyraźnie realiami konfliktów w Afryce i południowo-wschodniej Azji z II połowy XX wieku. I być może to jedyny słaby punkt powieści, bo inna struktura społeczna i kontekst kulturowy skierowałyby chyba Amerykę w innym kierunku. Ale to tylko moje spekulacje.
Książkę przeczytałem błyskawicznie, ale trzeba brać poprawkę na duży druk i marginesy. Tylko pozornie jest to gruba powieść. Najważniejsze, że przeczytałem ją z przyjemnością. Choć może użycie tego określenia jest nie na miejscu, zważywszy na wszystkie te budzące odrazę naturalistyczne opisy bestialskich zachowań. Może raczej należałoby stwierdzić, że jest to bardzo interesująca i trzymająca w napięciu powieść. Tym, którzy lubią apokaliptyczne wizje przyszłości, powinna się spodobać. |