Minęło 8 lat od chwili, gdy życie na Ziemi zostało zniszczone przez Imperium Vulmot. Zagłady uniknęła jedynie garstka mężczyzn, którzy służyli na statkach kosmicznych. Było ich mniej niż 500. Rozproszyli się po kosmosie. Komandor John Braysen wegetuje bez celu na planecie Drongail, popadając w uzależnienie od narkotyków. Pewnego dnia zjawia się tam Bart Lange z informacjami, które wytrącają komandora z kursu ku samozagładzie. Okazuje się, że ocalała też grupa kobiet. Informacje na ich temat posiada przywódca wolnych Chelki. Gotów jest je przekazać w zamian za służbę na rzecz Chelki, którzy od tysiącleci są niewoleni przez Imperium Vulmot. Wspólny wróg to doskonały fundament współpracy. W intrygę zaangażowani są jeszcze Hohdańczycy, którzy również zainteresowani są osłabieniem Imperium Vulmot. Rozpoczyna się rozgrywka, której celem jest sprowokowanie wojny między Imperium Vulmot a Imperium Bizh. Pozwoli ona zrealizować skomplikowane plany sojuszników. Tyle tylko, że jedynie przywódca wolnych Chelki zna wszystkie elementy planu.
Być może powieść nie jest szczególnie oryginalna, ale wywarła w swoim czasie (czyli prawie 30 lat temu) ogromny wpływ na moją wyobraźnię. Po latach ciągle uważam ją za przyzwoite czytadło. Ponowna lektura nie skończyła się rozczarowaniem, co zdarza się w przypadku niektórych książek wzbudzających zachwyt w czasach młodości. Lekko może krzywiłem się na tłumaczenie, ale sama fabuła wciąż się broni. Choć warto zauważyć, że sposób postrzegania ról społecznych kobiet i mężczyzn daleki jest od współczesnych standardów. Chyba był już przestarzały, kiedy książka się ukazywała. Nie ukrywam, że mojej opinii zapewne daleko do obiektywizmu. Sentyment górą. |