Poul Anderson
"Trzy serca i trzy lwy"

Poul Anderson Trzy serca i trzy lwy

Wiele lat upłynęło od chwili, gdy w "Fantastyce" wydrukowano tę powieść. Były to ciężkie czasy dla miłośników literatury. Odgórnie sterowany rynek księgarski w pogardzie miał czytelnicze zainteresowania. Jedynie słuszna władza czuwała, aby nie docierało do nas zbyt wiele dekadenckiej i demoralizującej literatury z Zachodu. Szczerze mówiąc, nasz rynek wydawniczy wciąż nie zapełnił tej czarnej dziury. Z pomocą miłośnikom literackich spekulacji przychodził miesięcznik "Fantastyka", drukując we wkładkach powieści w częściach. Poznałem tym sposobem wiele wspaniałych tytułów. Niektóre z nich zostały później wydane w formie książkowej, inne nie.

Bohaterem powieści jest Holger Carlsen. W latach II wojny światowej angażuje się on w działalność ruchu oporu. W jednej z potyczek z Niemcami zostaje trafiony kulą w głowę. Przytomność odzyskuje nagi, w środku puszczy. W pobliżu znajduje konia. Potężnego rumaka bojowego. O drzewo stoi oparta kopia rycerska. Wobec braku innego ubioru, zakłada na siebie strój rycerski. Dziwnym trafem wszystkie elementy stroju pasują jak ulał. Tak zaczyna się jego wielka przygoda. Odkryje, że świat, w którym się znalazł, to miejsce walki Chaosu i Ładu. Dowie się, że wiele średniowiecznych opowieści, które znał ze swojego świata, jest tutaj częścią historii. Pozna nowych przyjaciół, takich jak krasnolud Hugi i łabądziewa Alianora. Zrozumie też, że jego pojawienie się w tym świecie nie jest przypadkiem.

Andersonowi należą się duże brawa za wizję świata, która w gruncie rzeczy dużo bardziej nawiązuje do oryginalnych wierzeń ludowych, niż działa mistrza Tolkiena. Autor sięga przy tym do wielu wątków i pomysłów znanych z eposów rycerskich. Jest to też jedna z niewielu znanych mi powieści fantasy, która w bezpośredni sposób odwołuje się do chrześcijańskiej, katolickiej wizji dobra i zła. Przy tym robi to bez zadęcia i pretensjonalności. Napisana jest lekko i z humorem. Choć sam pomysł na przeniesienie współczesnego bohatera do świata alternatywnego był wielokrotnie przez twórców fantasy eksploatowany, to Anderson pokusił się o jeszcze jedno: bohaterem uczynił inżyniera, który każdą zagadkę magii stara się rozłożyć na czynniki pierwsze przy pomocy znanych sobie praw fizyki. Mamy więc tutaj wyjaśnienie, dlaczego złoto olbrzymów jest przeklęte, mamy przepis jak ratować się przed smokiem, dowiadujemy się, jak drogą dedukcji wytypować osobę zmieniającą się w wilkołaka itp. itd.

Nie wyczerpałem listy wszystkich zalet powieści. Wspaniale się ją czytało wiele lat temu. Równie dobrze teraz, kiedy moja znajomość gatunku znacznie się poszerzyła. Pozostaje żałować, że jej dostępność dla czytelników pozostawia sporo do życzenia i książka jest właściwie nieosiągalna.

PS. Tytuł na okładce różni się od tytułu powieści. Nie takie rzeczy działy się z książkami w czasach PRL-u...

2007-09-24

Są książki, do których warto wracać. To jedna z nich. Nie bardzo mogę cokolwiek sensownego dodać do komentarza sprzed lat. Po prostu świetna powieść. Aż dziw, że nie powstała kontynuacja. No i żal.

2024-01-26

Site copyrights© 2024 by Karol Ginter