Poczułem ostatnio apetyt na s-f. Dawno nie czytałem niczego dobrego z tego gatunku. Szczerze mówiąc, w ogóle zaniechałem czytania s-f (nie licząc powtórek). A kiedyś był to istotny składnik mojej "diety" książkowej. Przejeżdżałem przez Słupsk w drodze do rodziców, gdzie miałem spędzić długi weekend. Zajrzałem do księgarni "Ratuszowej", w której nie byłem od początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Na półce wypatrzyłem książkę, która zalegała tam latami. Wydana została dokładnie 10 lat temu. I tyle lat czekała na klienta. Kartki zdążyły pożółknąć. Właściwie już sam fakt, że nikt jej dotychczas nie kupił, powinien był mnie zniechęcić. Ale na szczęście nie zniechęcił. Dobrze wspominam rok 1997. Zaczął się wprawdzie fatalnie, ale jego druga połowa odmieniła moje życie. Na dobre i złe. Wciąż tęsknię do tamtych dni. Oczywiście, sentyment do tamtych czasów był tylko dodatkowym argumentem na rzecz zakupu tej książki. Najważniejsze było streszczenie. Zaintrygowało mnie.
Autorzy umiejscowili akcję w niedalekiej przyszłości. Ludzkość założyła stałą bazę na księżycu: Columbus. Prowadzone są przygotowania do wyprawy na Marsa. Po drugiej stronie księżyca, w Kraterze Dedal, gdzie umieszczona została stacja badająca tę część widma radiowego, która na Ziemi ulega całkowitemu wytłumieniu, dochodzi do awarii. Stacja jest w pełni zautomatyzowana, jednak wszystkie systemy zawiodły. Do krateru wysłano ekipę naprawczą. Kończy się to tragicznie: trzy osoby wysłane do krateru giną. Ich skafandry kosmiczne dosłownie się rozpuszczają. Ze stacji Columbus zostaje wysłana zdalnie sterowana sonda. Przekazuje ona obraz niezwykłej konstrukcji, która powstała w Kraterze Dedal. Budzi to zdumienie, bo nikt nie dostrzegł wcześniej żadnej aktywności wokół krateru. Tymczasem budowla jest ogromna. Więcej danych nie udało się zebrać, bo sonda ulega zniszczeniu. Zapada jednak decyzja o pobraniu próbki gruntu. Jego analiza pozwala stwierdzić, że sprawcami całego zamieszania są nanoroboty. Wszystko wskazuje na to, że są pozaziemskiego pochodzenia. Jakie są ich intencje? Już udowodniły, że potrafią błyskawicznie niszczyć i zabijać. Co jest jednak ich rzeczywistym celem?
Na Księżyc przybywa Eryka Trace, która zajmowała się nanotechnologią na Ziemi. Dotychczas pracowała w odizolowanym laboratorium na Antarktydzie. Teraz ma odkryć, czym jest nowe zagrożenie i jak można je zneutralizować. Szybko się okazuje, że stosowane zabezpieczenia są za słabe. Nanoroboty przenikają przez nie i dostają się do organizmów ziemskich badaczy. W Zjednoczonej Agencji Kosmicznej zapada decyzja o odizolowaniu stacji na Księżycu. Kwarantanna jest jednak spóźniona. Dotychczasowy mentor Eryki Trace odkrywa, że nanoroboty już trafiły na Ziemię.
Bardzo ciekawy pomysł. Trzymająca w napięciu zagadka. Interesująco opowiedziana, inteligentna historia. Czy można chcieć czegoś więcej od dobrej s-f? Lektura sprawiła mi prawdziwą przyjemność. Ta książka pozwala uwierzyć, że gatunek jeszcze nie obumarł i nie ograniczył się do historii z gatunku space opera, adresowanych głównie dla młodzieży. Bywają wprawdzie ciekawe, ale szybko ulatują z pamięci. A nade wszystko, nie stymulują umysłu. Natomiast "Budowniczowie nieskończoności" skłaniają do myślenia. |