Gdy sprawność fizyczna jest wyznacznikiem wartości człowieka, bycie kaleką to ciężki los. Książę Yarvi ma niesprawną rękę, więc nie może zostać wojownikiem. Wybiera karierę ministra. Niestety, tuż przed złożeniem stosownych egzaminów giną jego ojciec i brat. Dotychczasowy wyrzutek zostaje królem. I choć nie zaznał nigdy miłości ze strony ojca i brata, poprzysięga zemstę zabójcom. Nie wie, że zdrada czai się w najbliższym otoczeniu. Tylko cudem uchodzi śmierci. Staje się niewolnikiem. Nie zapomina o zemście. Jego bronią jest intelekt. Odzyskanie wolności nie będzie jednak łatwe.
Nazwisko autora od jakiegoś czasu przewijało się w internetowych dyskusjach, więc postanowiłem sprawdzić, co sobą reprezentuje jego twórczość. No i się rozczarowałem. Po wszystkich tych zachwytach wyrażanych przez wielu czytelników spodziewałem się czegoś nieprzeciętnego. Tymczasem dostałem w swoje ręce powieść dla młodzieży powielającą zgrane do bólu schematy i pomysły. Abercrombie nie potrafił tchnąć w te pomysły żadnej świeżości. Mam świadomość, że to niełatwe zadanie. Równocześnie mam wrażenie, że autor nawet nie próbował, tylko od razu założył, że odgrzeje stare pomysły dla nowego pokolenia czytelników, którzy nie mieli okazji się z nimi zapoznać.
W sumie największym problemem po raz kolejny mogą być moje oczekiwania. Historia jest skonstruowana poprawnie. Akcja toczy się dość wartko. Bohaterowie wprawdzie papierowi, ale to jeszcze jakoś można byłoby wybaczyć. Najgorsze, że fabuła jest do bólu przewidywalna. Nic mnie nie zaskoczyło, bo Abercrombie porusza się po utartych szlakach fabularnych. Nie zliczę, ile książek i filmów różnych gatunków powstało w oparciu o motyw zdrady i zemsty. Jest to doskonały punkt wyjścia do pełnej napięcia i zwrotów akcji historii. Abercrombie ogranicza się do odgrzewania zgranych klisz. Książka nie budzi emocji.
Tylko ostatni rozdział daje cień nadziei, że autor być może jest w stanie skonstruować coś bardziej zajmującego. Po kontynuację tej serii z pewnością nie sięgnę, ale może spróbuję innej książki tego autora. W końcu, nie można się zrażać po jednym tytule.