Ben Aaronovitch
"Księżyc nad Soho"

Ben Aaronovitch Księżyc nad Soho

W Soho umierają tajemniczą śmiercią kolejni muzycy jazzowi. Właściwie to umierali od dawna, ale wreszcie ktoś zwrócił uwagę, że w ich zgonach jest coś niepokojącego, co sugeruje udział magii. Oczywiście, potrzebny był ktoś, kto potwierdzi udział magii. Tak się składa, że Peter Grant jest w stanie to zrobić. Równocześnie można go uznać za swego rodzaju eksperta w dziedzinie jazzu. Jego ojciec był genialnym trębaczem jazzowym. Jest to już przeszłość, bo sukces zniszczył mu życie, a precyzyjniej: towarzyszące sukcesowi używki sprowadziły na niego upadek. Zdążył jednak zafundować synowi potężną dawkę edukacji jazzowej.

Śledztwo w sprawie niezwykłych wampirów, które upodobały sobie żerowanie na utalentowanych jazzmanach, może wyjaśnić, dlaczego kariera ojca Petera skończyła się katastrofą. Tymczasem Peter, jak to ma w zwyczaju, działa po omacku. Niekoniecznie metodycznie i używając mózgu. Co więcej, jak u wielu mężczyzn, inny organ przejmują tymczasową kontrolę nad mózgiem, co skutkuje znacznym upośledzeniem funkcji poznawczych i w szczególności myślenia analitycznego. Choć w przypadku Petera sprawność myślenia nawet i bez tego pozostawia sporo do życzenia. Rekompensuje to innymi przymiotami charakteru. Szkoda, że niezbyt przydatnymi w zawodzie policjanta.

Ponadprzeciętna umieralność muzyków jazzowych to nie jedyny problem, z którym musi się zmierzyć Peter. Jakaś kobieta morduje mężczyzn w bardzo specyficzny sposób. A im więcej Peter dowiaduje się o ofiarach, tym bardziej jest oczywiste, że nie są one przypadkowe. Co więcej, morderczyni nie działa na własną rękę. Jest narzędziem w rękach działającego w Londynie potężnego maga. Choć sam Peter nie lubi takiego szufladkowania, jego zwierzchnik jest przekonany, że ten nowy przeciwnik posługuje się czarną magią. I poszukuje kolejnych narzędzi. A to prowadzi nas znowu do sprawy wysysania życia z jazzmanów.

Metody działania Petera mogą budzić wątpliwości, ale trzeba przyznać, że ostatecznie przynoszą efekty. Jego kompas moralny pozostawia może sporo do życzenia, ale w końcu jest tylko człowiekiem. Choć słabości charakteru ma więcej, niż statystyczny obywatel.

Największym atutem powieści jest sposób narracji. Pełen humoru i anegdotycznych dygresji. Fabuła jest ciekawa, ale tempo akcji niezbyt imponujące. Bohater bywa irytujący. Za to tym razem - inaczej niż w pierwszym tomie cyklu - autor zadbał o równy poziom książki. Logika wewnętrzna jest zachowana. Nie miałem wrażenia, że jedyną siłą sprawczą wydarzeń jest wola autora. Trzeba też pogratulować autorowi pomysłowości. Podchodzi do kwestii nadprzyrodzonych w sposób naprawdę kreatywny. I choć może nie jest to jakaś rewelacja, z chęcią sięgnę po kolejny tom.

2020-10-21

Site copyrights© 2020 by Karol Ginter