Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Timothy Zahn:
"Zaginiona rasa"
Przed laty czytałem parę książek tego autora. M.in. sześcioksiąg "Kobra". Nie był to może cykl, który wywarł na mnie duże wrażenie, ale pozostało wspomnienie przyzwoitego rzemiosła pisarskiego. Zahn produkuje czytadła w starym gatunku space opera. Lekkie i mało skomplikowane. Na sezon wakacyjny w sam raz.

Akcja powieści toczy się w nieodległej przyszłości. W roku 2016, po odkryciu technologii przeskoków w hiperprzestrzeni, ludzkość wyrusza do gwiazd. Szuka nowych planet do zasiedlenia. Niestety, okazuje się że wszystkie planety, do których docierają statki kosmiczne Ziemian, są już skolonizowane. Zasiedlili jej już przedstawiciele innych cywilizacji, które wcześniej od ludzkości odkryły zalety podróży międzygwiezdnych. Co gorsza, pierwsze kontakty z przedstawicielami bardziej zaawansowanych cywilizacji nie zawsze przebiegają w przyjaznej atmosferze. Z pomocą ludziom spieszą Ctencri, czyli rasa galaktycznych kupców. Oferują swoje usługi w pośredniczeniu w handlu galaktycznym oraz wprowadzeniu w tajniki międzyplanetarnej dyplomacji. Dzięki kontaktom z Ctencri ludzkość dowiaduje się, że w znanym wszechświecie wszystkie zdatne do kolonizacji planety są już zajęte. Ctencri oferują też Ziemi sprzedaż jedynej planety, która nie budzi zainteresowania Obcych. Astra, bo tak nazwano tę planetę, jest zbliżona do Ziemi jeśli chodzi o skład atmosfery. Posiada też wodę. Ma jednak poważny mankament: brak na niej jakichkolwiek metali. To właśnie powód, dla którego Obcy skłonni są odstąpić ją Ziemianom. Wiadomo, że metale to nie tylko surowce, ale też istotny składnik niezbędny do wegetacji roślin i istnienia zwierząt. Przedstawiona przez Ctencri oferta wydaje się zatem mało atrakcyjna. Zagospodarowanie planety wymaga zbyt wielu nakładów. Na forum ONZ jedynie Stany Zjednoczone wykazują zainteresowanie ofertą. Otrzymują więc z ramienia ONZ mandat do zarządzania Astrą. Na Astrę ruszają amerykańscy koloniści.

Koloniści na obcej planecie nie mają łatwego zadania. Dość szybko zaczynają rodzić się konflikty między wojskiem a cywilnymi osadnikami. Sytuację pogarsza odkrycie tajemnicy, którą skrywa planeta. Okazuje się, że Astra była niegdyś zagospodarowana przez obcą cywilizację. Pozostała po niej wysokozaawansowana technologia, która może teraz przynieść osadnikom ogromne profity. Tyle tylko, że zapomniana dotąd planeta staje się natychmiast centrum zainteresowania. Niektórzy chcieliby siłą przejąć kontrolę nad Astrą. Dotyczy to zarówno przedstawicieli obcych cywilizacja, jak i ONZ oraz poszczególnych państw na Ziemi, które z zawiścią spoglądają na ten nieoczekiwany sukces amerykańskich kolonistów. Koloniści muszą walczyć o przetrwanie zdani na samych siebie.

Zgodnie z moimi oczekiwaniami książkę czytało się lekko i przyjemnie. Nie oczekiwałem wiele, więc nie było rozczarowań. Powieść nie zawierała żadnych głębszych treści. Jeśli komuś nie przeszkadza, że Stany Zjednoczone po raz kolejny zostają ukazane jako matecznik demokracji i ostoja wartości, to lektura dostarczy mu miłej rozrywki. Autor nie ma niestety umiejętności Toma Clancy, czy Fredericka Forsytha, więc intrygi polityczne są dość płytkie. Owszem, prawdopodobnie dobrze antycypuje, że powszechne obecnie na świecie zjawisko antyamerykanizmu będzie się pogłębiało, ale sam dostarcza argumentów na rzecz antyamerykanizmu. Ale czego ja się czepiam? To tylko czytadło s-f i nie należy przywiązywać większej wagi do koncepcji autora na temat możliwości naprawy świata, czy nawet galaktyki. Utopia górą. Ameryka was zbawi. W tej, czy innej formie.

 
Poprzednio odwiedzona strona