|
Akcja książki toczy się w środowisku
lekarskim. Właściwie na styku medycyny
i polityki. Główna bohaterka Gina Panzella
to młoda lekarka. Już pracuje na kilka
etatów: szpital rejonowy i prywatna
klinika chirurgii plastycznej. A ma
jeszcze chęć zaangażować się w politykę.
W prace senackiej Komisji Etyki Lekarskiej.
Od razu widać, że ma ambicje. Dla tych
ambicji poświęciła już życie prywatne
- porzuciła życiowego partnera, że tak
to ujmę, aby zrobić karierę w Waszyngtonie.
Czasami ma wątpliwości, czy postąpiła
słusznie, dokonując takiego wyboru -
tym bardziej, iż nie znajduje poparcia
u rodziny dla tej decyzji - ale prze
naprzód. Hmm, czy to aby nie definiuje
się już jako chorobliwa ambicja? Nie
przeczuwa, że pakuje się w kłopoty.
Chorobliwa ambicja plus nadmierna ciekawość
każdego mogą zgubić.
Przedstawmy może
jednak inne osoby dramatu. Idolem Giny
jest chirurg: Duncan Lathram. Uratował
jej w dzieciństwie życie. Z niezrozumiałych
jednak dla niej przyczyn zmienił się
przez kilka lat, gdy ona studiowała.
Porzucił praktykę chirurga naczyniowego,
a zajął się chirurgią plastyczną. Co
więcej, jak sam deklaruje, zajmuje się
tylko tymi pacjentami, którzy chcą operacji,
ale nigdy tymi, którzy jej potrzebują.
Inkasuje za to grube pieniądze. Gina
nie może wiedzieć - bo Lathram ukrywa
to przed wszystkimi - że pracuje on
dodatkowo w publicznej przychodni, gdzie
swój talent wykorzystuje dla zwykłych
ludzi. Tymczasem w klinice jego pacjentami
są także politycy. I tu rzecz dziwna.
Jego kilku pacjentom, członkom Kongresu,
przydarzyły się dziwne wypadki. Przy
tym Duncan nie kryje, że brzydzi się
politykami. Ostrzegał przed ich praktykami
Ginę. Ta nic sobie z tego nie robiła.
Szybko jednak przekonała się o prawdziwości
słów swego mentora. Warunkiem uzyskania
pracy było pójście do łóżka z doradcą
senatora. Gina odmówiła. Ale naturalnie,
jak to w bajkach, pojawił się rycerz,
który uratował księżniczkę przed smokiem.
Rycerzem był dawny szkolny kolega, a
teraz pracownik FBI. Wywarł odpowiedni
wpływ na doradcę, no i Gina miała pracę.
Już pierwszego dnia pracy była świadkiem
dziwnego wydarzenia, z udziałem Duncana
Lathrama i kongresmana, który chwilę
potem trafił do szpitala. W Ginie zaczęły
rodzić się podejrzenia. Rozbudził je
także dawny kolega, a obecnie - co łatwo
było przewidzieć - kochanek. Gina zaczęła
śledztwo na własną rękę.
Co dalej, nie
zdradzę. W każdym razie zawiodłem się.
Liczyłem na porządny thriller medyczny,
a dostałem przeciętny kryminał. Zbyt
łatwo przewidzieć dalszy ciąg akcji.
Intryga oczywista od pierwszych stron.
Liczyłem najpierw na jakiś gwałtowny
zwrot akcji, ale niestety. Pewne wątki
nijak mają się do całości. Rozmywają
jedynie akcję. Musze przyznać, że jedynie
finał jest niezły. Dobrze napisany,
trzyma w napięciu. Tak jakby autor dopiero
wtedy się rozkręcił.
Może moje zastrzeżenia
biorą się także stąd, że ani Gina, ani
jej chłopak, Gerry, nie przypadli mi
do gustu. Oboje chorobliwie ambitni
do bólu. O porzuceniu przez Ginę chłopaka,
który chciał wieść zwykły, może nieco
szary, ale spokojny żywot na prowincji,
już pisałem. A jeśli chodzi o Gerrego
to, kiedy Gina przedstawiła mu swoje
podejrzenia, ten zaraz kalkuluje, czy
zapewni mu to awans. Gdy zgodnie z jej
sugestią zorganizował akcję - która
okazała się całkowitym fiaskiem, bo
Gina została wywiedziona w pole - nie
chce jej widzieć i martwi się o swoją
karierę. Obrzydlistwo. Jedno zasługuje
na drugie. Z drugiej strony, może tylko
takie typy mają szansę w życiu. Mojej
sympatii nie budzą.
Aha, byłbym zapomniał,
książkę powinni byli przeczytać twórcy
reformy zdrowia. Dałaby im może do myślenia.
Ale czy oni myślą? To jest bardzo filozoficzne
pytanie. |
|