|
Mam skłonność do sięgania po powieści
sprawdzonych autorów. Ta para autorska
swoimi wcześniejszymi tytułami zasłużyła
sobie na moją dobrą opinię. Największym
problemem było zdobycie tej książki,
bo pytałem o nią w kilku księgarniach
i EMPiK-ach, zanim wreszcie ją dostałem.
Zresztą w miejscu, gdzie najmniej bym
się tego spodziewał, czyli w malutkiej,
osiedlowej księgarni. Tzn. na pozór
malutkiej, bo w rzeczywistości okazała
się naprawdę dobrze zaopatrzona.
Powieść zaczyna się od makabrycznego
odkrycia dokonanego w czasie budowy.
Kopiąc fundamenty pod nowy apartamentowiec
na Manhattanie, ekipa budowlana natyka
się na miejsce pochówku ofiar tajemniczego
mordercy. Odkrycie dość niewygodne
dla firmy budowlanej, bo może wstrzymać
dalsze prace budowlane. Mimo doskonałych
koneksji właściciela firmy budowlanej,
który chciał utrzymać sprawę w tajemnicy,
na miejscu pojawia się agent FBI,
Pendergast. Towarzyszy mu archeolog,
Nora Kelly. Przygląda się ona poćwiartowanym
szczątkom. Analizując znalezione przy
nich przedmioty dochodzi do wniosku,
że zbrodni dokonano w końcu XIX wieku.
Znajduje ponadto dziwne ślady na kościach
kręgosłupa. Zanim jednak miejsce zbrodni
zostało dokładnie zbadane, interweniuje
policja, usuwając ją i Pendergasta
oraz deklarując, że miejsce to jest
bez znaczenia dla policji i FBI. Właściciel
firmy budowlanej, Fairhaven, pociągnął
za odpowiednie sznurki i wygrał.
Nora Kelly jest jednak zbyt zafrapowana
tajemnicą popełnionej w XIX wieku
zbrodni, by zostawić tę sprawę w spokoju.
Namawia swego przyjaciela, Williama
Smithbacka, by pomógł jej i wyniósł
interesujące ją przedmioty z odkrytej
nekropolii. Tym sposobem zaczyna własne
śledztwo. Pendergast chętnie korzysta
z jej pomocy. Zdradza jej, że sprawa
interesuje go z przyczyn osobistych
(to ważna wskazówka). W dalszym śledztwie
pomogą zasoby nowojorskiego Muzeum
Historii Naturalnej. Szczególnie te,
które dotyczą gabinetów osobliwości.
Miejsce pochówku ofiar masowego mordercy
znajduje się bowiem dokładnie pod
budynkiem jednego z XIX-wiecznych
gabinetów osobliwości. Niestety prace
Nory nie podobają się jej przełożonym,
którzy rzucają jej kłody pod nogi.
Dowiedziawszy się o tym, Smithback
publikuje artykuł, w którym nagłaśnia
całą, dotychczas skrzętnie skrywaną,
historię. Wbrew intencjom, prowokuje
tym samym kolejne nieprzyjemności
ze strony kierownictwa muzeum wobec
Nory. Na tym jednak nie koniec. W
Nowym Jorku zaczyna szaleć morderca,
który pozostawia na ciałach ofiar
identyczne ślady, jak ten sprzed ponad
stulecia. Naśladowca, czy może coś
innego?
Akcja dość szybko zaczyna wciągać.
Odniosłem nawet wrażenie, że początek
był lepszy niż końcówka, choć końcówka
jest także dopracowana w szczegółach.
Wszystkie wątpliwości, które zrodziły
się w moim nazbyt dociekliwym i sceptycznym
umyśle, zostały rozwiane. Jedyny mankament
powieści stanowi fakt, że autorzy
sięgnęli po zestaw bohaterów, którzy
wcześniej pojawiali się w ich powieściach.
Co więcej, ukazała się już kolejna
ich powieść, a na jej obwolucie wyczytałem,
iż jednym z bohaterów jest Pendergast.
Trudno więc mi było przejmować się
jego losami, skoro wiedziałem, że
przeżyje. Powieść grozy dużo w związku
z tym traci. Nie zmieni to jednak
faktu, iż książka była świetną odskocznią
od szarej rzeczywistości.
|
|