|
Kiedy tylko w księgarniach pojawiła
się nowa książka tego autora, natychmiast
ją kupiłem. Tematyka z gatunku płaszcza
i szpady oznaczała powrót autora do
fascynacji, którym dawał wyraz w innych
powieściach, z "Klubem Dumas"
na czele. Bohaterem powieści jest tytułowy
kapitan Alatriste. Historia toczy się
w Madrycie w pierwszej połowie XVII
wieku, za panowania młodego Filipa IV.
Kapitan Alatriste, weteran wielu wojen
i znakomity szermierz, z braku innego
zajęcia, podejmuje się zadań niezbyt
honorowych. W efekcie daje się wmanewrować
w potężną intrygę, której rozmiarów
początkowo nie jest w stanie nawet oszacować.
Zadanie, które zostaje mu zlecone pozornie
nie różni się od tego, czym się dotychczas
trudnił. Jakiś zamaskowany dygnitarz
zleca mu, aby napadł na dwójkę podróżnych,
ale jedynie porządnie ich nastraszył
i zabrał im wszystkie dokumenty, nie
czyniąc większej krzywdy. Kiedy jednak
dygnitarz wychodzi, w pomieszczeniu
pojawia się przewodniczący Trybunału
Świętej Inkwizycji, który żąda, aby
podróżnych zamordować. Kapitan Alatriste
otrzymał zatem dwa różne polecenia.
Wie, że obaj zleceniodawcy są potężni,
a wobec tego jakkolwiek by nie postąpił,
zyska potężnego wroga. Nie wie jeszcze
tylko, kim są owi podróżni, poza informacją,
że są Anglikami i podróżują incognito.
Kiedy dochodzi do napaści, Alatriste
decyduje się ich oszczędzić. Tym sposobem
wpływa na bieg historii, bowiem podróżnymi
okazują się następca tronu Anglii oraz
hrabia Bukingham. Niestety decyzja ta
ma swoje konsekwencje: kapitan Alatriste
staje się celem dla skrytobójców i musi
walczyć o życie.
Autor wykazuje się doskonałą znajomością
realiów historycznych. Czasami miałem
wręcz wrażenie, że czytam książkę
o życiu codziennym w XVII-wiecznym
Madrycie. Do tego ubarwia opowieść
cytatami ówczesnych poetów i dramaturgów.
Zresztą kapitan Alatriste obraca się
wśród wielu ówczesnych sław. Ale pomimo
wszystkich tych pochwał, książka miała
dla mnie jedną, zasadniczą wadę. Nie
wciągnęła mnie. Czytało się ją przyjemnie,
ale jakoś tak trochę z musu, żeby
skończyć, skoro się zaczęło. Czasami
tak bywa. Interesujący pomysł, pieczołowicie
oddane realia, a czegoś brakuje.
|
|