|
David Morrel jest autorem kilku całkiem
przyzwoitych powieści sensacyjnych.
Najbardziej znaną jest zekranizowana:
"Rambo. Pierwsza krew". Ja
osobiście najlepiej wspominam "Totem".
A ponieważ miałem ochotę na porcję dobrej
sensacji, sięgnąłem po "Siłę strachu".
No i nie zawiodłem się. Książka trzyma
w napięciu. Pełna jest zaskakujących
zwrotów akcji. Czyta się z prawdziwą
przyjemnością. Autor dba przy tym o
szczegóły, które dodają wiarygodności
wymyślnej fabule.
Były żołnierz Delta
Force, a obecnie agent ochrony, Cavanough
otrzymuje nowe zlecenie. Ma zaaranżować
zniknięcie Daniela Prescotta. W tym
przypadku nie jest to eufemizm, za
którym kryłoby się morderstwo. Chodzi
o zapewnienie mu nowej tożsamości
i zatarcie za nim śladów. Dotychczas
Prescott ukrywał się przed prześladowcami
w opuszczonej dzielnicy przemysłowej
w New Jersey. Jednak kiedy dociera
do niego Cavanough, na trop Prescotta
wpadają również jego wrogowie. W powieściach
sensacyjnych takie zbiegi okoliczności
są na porządku dziennym, wiec niespecjalnie
zaskakują. W konsekwencji mamy kilka
nieźle rozpisanych scen efektownej
ucieczki i pościgu. Cavanough pomaga
Prescottowi, choć początkowo nie zna
genezy problemu. Dopiero w trakcie
ucieczki dowiaduje się, że Prescott
jest biochemikiem, którego badania
ściągnęły na niego uwagę nieodpowiednich
osób. Chyba nie będzie szczególnym
zaskoczeniem, jeśli stwierdzę, iż
Prescott nie do końca zdradził prawdziwy
powód swoich kłopotów. Oczywiście
wnikliwy czytelnik już wtedy może
mieć pewne podejrzenia, bo autor podsuwa
kilka wskazówek, ale dalszy rozwój
akcji pomimo wszystko jest raczej
zaskakujący. A jeśli tak ma pozostać,
to muszę zakończyć opis fabuły. Pozostaje
już tylko zachęcić do samodzielnej
lektury. Porcja dobrej rozrywki gwarantowana.
|
|