|
Książka ukazała się już dawno temu,
ale pamiętam, że trafiłem wówczas na
niezbyt udaną powieść tego autora i
na jakiś czas zniechęciłem się do tytułów
firmowanych nazwiskiem Morrell. Ostatnio
autor ponownie zasłużył sobie na moje
zaufanie. Zatem kiedy ujrzałem tę książkę
w antykwariacie, zdecydowałem się na
zakup.
Jest rok 1982. Peter Houston wraz
z żoną przyjeżdża do Francji. Przy
okazji chce odwiedzić grób poległego
w 1944 roku we Francji w czasie walk
z Niemcami ojca. Cmentarz jest ogromny.
Pogrzebano na nim 10 000 poległych
żołnierzy. Aby odszukać grób ojca,
Peter Houston udaje się do administracji
cmentarza. Tam z zaskoczeniem dowiaduje
się, że nazwiska jego ojca nie ma
w wykazie osób pochowanych na cmentarzu.
Przypomina sobie, iż jego matka wspominała
o Francuzie, który obiecał opiekować
się grobem. Otrzymała od niego dawno
temu list. Szczęśliwie Peter wciąż
pamięta jego nazwisko: Pierre St.
Laurent. Zaczyna zatem poszukiwania.
I tu pojawia się kolejna przeszkoda.
Pierre St. Laurent zniknął już w 1944
roku. Pozostawił po sobie fatalną
opinię. Istnieją podejrzenia, że był
podwójnym agentem. Peter jest uparty
i postanawia szukać dalej. Chce wytropić
Francuza o mrocznej przeszłości, aby
za jego pośrednictwem odkryć grób
ojca. Ciekawość ściąga na niego kłopoty.
Dochodzi do wypadku. TIR spycha do
rzeki samochód, którym jedzie Peter
z żoną. Żona ginie w nurcie rzeki.
Peter wychodzi z katastrofy bez większego
uszczerbku. Wypadek go nie zniechęca,
a jedynie zwiększa determinację.
Książka jest sprawnie napisana, choć
nieco już trąci myszką. Chwilami miałem
też wrażenie, iż autor operuje schematem,
który poznałem już przy lekturze innych
jego powieści. W efekcie czytało się
wprawdzie miło, ale nie mogę powiedzieć,
że książka czymkolwiek mnie zaskoczyła.
Dostarczyła trochę chwil rozrywki
i w tym sensie warta była lektury,
ale podejrzewam, że pozostawi po sobie
wątły ślad pamięciowy. Za jakiś czas
zapomnę, o czym była. I wtedy przyda
mi się na coś ta recenzja.
|
|