Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Richard Morgan:
"Modyfikowany węgiel"
Ten tytuł polecił mi przyjaciel, który sam przyznał, że dawno już nie sięgał po pozycje z półki oznaczonej s-f, ale tą książką się zachwycił. Ja może się nie zachwyciłem (w końcu sięgnąłem po ten tytuł wkrótce po lekturze świetnej książki Cobena), ale jest to rzeczywiście bardzo dobra powieść. Gdyby nie scenografia i pewne aspekty rzeczywistości opisanej na kartach książki, to można byłoby powiedzieć, że mamy do czynienia z dobrym kryminałem, wzorowanym na klasycznym czarnym kryminale w wydaniu Chandlera, czy Hammeta. Ale właśnie ta scenografia świata przyszłości dodaje temu tytułowi uroku. W końcu rzadko kiedy zdarza się w kryminale, aby bohater ginął na pierwszych kartach powieści.

W świecie wykreowanym przez Morgana śmierć to tylko drobna niedogodność. Każda istota ludzka ma zaimplementowany stos korowy, w którym magazynowane są na bieżąco wszystkie jej myśli i wspomnienia. Po śmierci wystarczy tyko znaleźć dla siebie nowe ciało, czy raczej - jak to się określa w świecie przyszłości - nową powłokę. Może to być sklonowane własne ciało, ciało innej osoby (np. skazańca, który w ramach kary został sprowadzony do egzystencji przez określony czas w formie pozacielesnej w przechowalni), czy też ciało syntetyczne. Tu jednak pojawia się problem możliwości finansowych. Nie każdy może sobie pozwolić na "upowłokowienie". Świat przyszłości nie rozwiązał bowiem żadnych nękających ludzkość obecnie problemów, w tym także kwestii rosnących nierówności ekonomicznych. Bogaci mogą klonować własne ciała, przebierać wśród ciał osób skazanych, czy syntetyków. Biedni muszą brać to, co im przyniesie los.

Takeshi Kovacs, który ginie na pierwszych stronach książki z rąk policji, zostaje skazany na długoletni wyrok w przechowalni. Nie jest tego naturalnie świadomy i nie ma na to wpływu. Tak samo nie ma wpływu na to, że zostaje przetransferowany ze Świata Harlana, gdzie dotąd żył, na Ziemię. Odzyskuje przytomność w nowym ciele już na obcej sobie planecie. Został wyciągnięty z przechowalni przed zakończeniem wyroku. Za jego tymczasowym zwolnieniem i upowłokowieniem stoi Laurens Bancroft. Bancroft jest bogaty i wpływowy. Dzięki swemu majątkowi przeżył już ponad 300 lat, zmieniając w razie potrzeby ciało. Sześć tygodni wcześniej Bancroft zginął. Zdaniem policji było to samobójstwo. Zdaniem Bancrofta: morderstwo. Niestety Bancroft nie jest w stanie udowodnić swojej racji, bo jego stos korowy został zniszczony, a wraz z nim pamięć ostatnich chwil życia. Bogatych stać jednak na to, aby utrzymywać kopie zapasowe swoich stosów. Właśnie dlatego Bancroft wątpi w teorię samobójstwa: po co miałby się zabijać, skoro zostawił kopię zapasową? Kovacs ma teraz rozwikłać tę zagadkę. Powierzono mu to zdanie ze względu na jego wcześniejszą służbę w Korpusie Emisariuszy - elitarnej i owianej legendami jednostce pod rozkazami Protektoratu Narodów Zjednoczonych.

Rozwiązane zadania okazuje się skomplikowane i niebezpieczne. Śledztwo wiedzie byłego Emisariusza do środowisk z marginesu społecznego. Kovacs obraca się wśród prostytutek i dealerów narkotyków, próbując odtworzyć przeszłość Bancrofta i szukając jakiegoś tropu. Naturalnie wciąż ktoś dybie na jego życie. Dużym kłopotem okazuje się dodatkowo fakt, że upowłokowiono go w ciele byłego policjanta, który narobił sobie wielu wrogów.

Akcja powieści jest wartka, więc kiedy już przebrniemy przez pierwsze strony, które wprowadzą nas w realia, to trudno oderwać się od lektury. Sporo godzin rozrywki gwarantowane. Interesujący jest ponadto sam pomysł tej swoistej nieśmiertelności w drodze technologicznie wypracowanej reinkarnacji. Interesujący z wielu względów, w tym także filozoficznych, ale autor wolał skupić się na akcji. Problem tylko lekko zasygnalizował, przedstawiając postawę katolików. W powieści katolicy są sektą, która odrzuca technologię ponownego upowłokowienia. Ich postawa ma zresztą duże znaczenie dla fabuły książki. Dla katolików w powieści śmierć ciała to śmierć ostateczna w doczesnym świecie.

Miałbym do powieści właściwie jedynie dwa zastrzeżenia. Jedno dotyczyłoby feromonów, które ukazane zostały jako coś w dużym stopniu determinującego zachowanie ludzi. Już kiedyś irytowało mnie to przy lekturze "Pachnidła". Zapachy są ważne, ale nie są w stanie same z siebie nakłonić nas do niczego. Człowiek właśnie w tym jednym względzie uwolnił się od świata przyrody, że nie kierują nim wyłącznie instynkty. Mózg przetwarza wszystkie docierające do nas informacje. Czasem robi to lepiej, a czasem gorzej, ale już od dzieciństwa podlegamy procesowi socjalizacji, czyli oddziałuje na nas społeczeństwo, warunkując nasze postrzeganie tego, co nam się podoba, a co nie. Feromony w konsekwencji zostają zepchnięte na plan dalszy.

Drugie zastrzeżenie dotyczyłoby systemu ochrony latającego burdelu "Głowa w chmurach". Ten rzekomy super system miał być oparty na detekcji w podczerwieni. Każdy, kto interesował się systemami alarmowymi, wie, że czujki podczerwieni (nie używa się terminu "czujnik") są zawodne, bo z jednej strony alarm może zostać wywołany przez zwykły przeciąg, a z drugiej - złodziej może zasłonić się parasolem i oszukać czujkę. Z tego względu, aby poprawić skuteczność ochrony, stosuje się oprócz podczerwieni także inne formy detekcji, jak np. czujki mikrofalowe, akustyczne, wibracyjne itd. Krótko mówiąc, ktoś sprzedał niezły szajs właścicielce "Głowy w chmurach" :) No ale bez tego Kovacs miałby trudniejsze zadanie...

 
Poprzednio odwiedzona strona