|
Sam nie wiem, czemu wampiry tak fascynują
pisarzy i scenarzystów. Mi osobiście
istoty te wydają się jedynie śmieszne.
Nędzne cienie naprawdę przerażających
ludzi, takich jak Vlad Palownik. Wolałem
od razu napomknąć o swoich uprzedzeniach,
bo przeczytana przeze mnie ostatnio
książka traktuje właśnie o wampirach.
Sięgnąłem po nią wyłącznie przez wzgląd
na autora, którego cenię naprawdę
wysoko od czasu cyklu "Pieśń
lodu i ognia". I była to dobra
decyzja.
Teoretycznie opis na okładce miał
być tajemniczy, ale chyba zapomniano
odpowiednio poinstruować autora okładki,
bo unoszące się nad płynącym rzeką
parowcem skrzydło nietoperza nie pozostawiło
wielu wątpliwości odnośnie prawdziwej
natury niezwykłych pasażerów tego
parowca. Inna sprawa, że choć skojarzenie
wydaje się na pierwszy rzut oka poprawne,
to w świetle lektury jest zupełnie
chybione.
Wszystko zaczęło się od tego, iż
nieco pechowy właściciel Kompanii
Żeglugi Śródlądowej "Fevre Dream",
kapitan Abner Marsh, otrzymał niezwykłą
propozycję. Pojawiła się osoba, która
chciała zostać jego wspólnikiem. Joshua
York, ekscentryczny mężczyzna o wyglądzie
arystokraty, zaoferował wysoką cenę
za możliwość wejścia do spółki. Abner
Marsh, który uchodził za najbrzydszego
mężczyznę na Missisipi, był zdumiony
wysokością oferty finansowej. Był
zbyt prawy i uczciwy by oszukiwać,
więc przedstawił w sposób jednoznaczny
marną kondycję swojej firmy żeglugowej.
Jednak Joshua York wcale się nie zniechęcił.
Postawił Marshowi dość niezwykłe warunki
umowy, ale w zamian wniósł spory kapitał
i opłacił budowę parowca, który był
spełnieniem marzeń kapitana Marsha.
Parowiec otrzymał imię "Fevre
Dream". Jego dziewiczy rejs miał
się szybko zamienić w koszmar.
Kapitan Marsh początkowo ignorował
dziwne zwyczaje swego wspólnika, który
prowadził nocny tryb życia. Z czasem
zaczął jednak żywić pewne podejrzenia.
Dlaczego Joshua gromadził wycinki
z gazet dotyczące niezwykłych morderstw?
Dlaczego kazał zatrzymywać parowiec
właśnie tam, gdzie miały one miejsce?
Wreszcie zapytał o to wprost. Usłyszał
wówczas z ust wspólnika historię o
pościgu za wampirami. Uwierzył, bo
chciał uwierzyć. Nie na długo jednak.
Miał zbyt wiele wątpliwości. Zapytał
więc raz jeszcze. Tym razem jego pasażer
przyznał się, że jest istotą, którą
ludzie zwykli nazywać wampirami. Wbrew
legendom, istoty te nie umiały nigdy
zmieniać postaci (to tyle na temat
skrzydła nietoperza na okładce), nie
boją się krzyża, wody święconej ani
czosnku, a z opowiadanych o nich historii
prawdziwe jest tylko ich pragnienie
krwi, długowieczność i konieczność
unikania światła dziennego. Joshua
opowiedział koleje swego życia i zdradził,
co jest celem jego podróży, a także
największym jego marzeniem. Marsh
zgodził się mu pomóc w realizacji
planu, ale przyszłość miała pokazać,
iż Joshua York przecenił swoje siły,
a cenę za to zapłacić miało wielu
ludzi.
To krótkie wprowadzenie w opowieść,
która zdecydowanie wyłamuje się z
wielu szablonowych historii o wampirach.
Joshua ma swój wielki cel, który w
oczach niektórych jego nocnych współbraci
czyni z niego kogoś na kształt mesjasza.
Kogoś, kto zaprowadzi swój lud do
Ziemi Obiecanej. Autor zgrabnie rozgrywa
ten wątek. Trzyma czytelnika w niepewności.
Zwodzi. A przy tym umiejętnie buduje
klimat tej niezwykłej opowieści. Słowami
maluje wspaniałe obrazy, który zostają
na długo w pamięci. Obrazy świata,
którego już nie ma. Obrazy rzeki i
przemierzających jej nurty parostatków.
Wszystkim tym razem zasłużył sobie
na moje najwyższe uznanie.
|
|