Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Stephen King:
"To!"
Stephen King uważany jest za mistrza horroru. Można go lubić lub nie, ale nie sposób przed nim uciec. Nie dość bowiem, że księgarnie wypełnione są jego powieściami, to na dodatek autor ten jest hołubiony przez Hollywood i właściwie trudniej znaleźć powieści czy opowiadania, które nie zostały zekranizowane, niż te, które przeniesiono z papieru na celuloid. Mam do twórczości Kinga stosunek niejednoznaczny. Niektóre powieści i opowiadania oraz filmy na podstawie jego twórczości cenię wysoko, a innych wręcz nie znoszę. Takie same mieszane uczucia mam w stosunku do tej powieści. Początek doskonały, ale końcówka nie bardzo przypadła mi do gustu. Autor sięgnął po wypróbowaną metodę autorów horrorów polegającą na zaburzeniu chronologii. Akcja toczy się zatem niejako równolegle w 1958 i 1985 roku. Do tego dochodzą dygresje dotyczące wydarzeń z lat wcześniejszych. Gmatwa to i komplikuje akcję, pozostawiając nierzadko czytelnika w stanie kompletnego zagubienia. Co już się wydarzyło? Co dzieje się teraz? Co ma się dopiero wydarzyć? Naturalnie dobrze to służy zamiarom autora, który ma przecież straszyć, a wywołanie u czytelnika stanu niepokoju to krok w dobrym kierunku. Chciałbym jakoś streścić intrygę, ale jak to zrobić, aby nie zdradzić zbyt wiele? Akcja toczy się w miasteczku Derry. Źle się tam dzieje. Mniej więcej co 27 lat mają tam miejsce liczne morderstwa i zaginięcia. Dotyczy to przede wszystkim dzieci, ale nie tylko. I właśnie siedmioro dzieci w 1958 roku zaczyna odkrywać mroczną tajemnicę Derry. Jest to grupa, która sama w sobie jest niezwykła. Mamy tam jąkałę (Bill), hipochondryka (Eddie), notorycznego zgrywusa (Richie), Żyda (Stan), murzyna (Mike), grubasa (Ben) oraz piękną, ale nękaną przez ojca dziewczynę (Beverly). Wszyscy są prześladowani przez starszych kolegów, a w szczególności przez Henry'ego Bowersa. Swoją drogą to ciekawe, że to kolejna w niedługim czasie przeczytana przeze mnie powieść, która porusza temat wzajemnego prześladowania wśród dzieci. Motyw ten zresztą gra dużą rolę w powieści Kinga. Gdyby nie Bowers i jego okrucieństwo, ta grupa dzieciaków mogłaby się nigdy nie spotkać. King sugeruje, że to raczej przeznaczenie ich zetknęło, niż przypadek. Przeznaczenie, które postawiło przed nimi trudne zadanie konfrontacji ze złem stojącym za morderstwami. Owa zła istota zostaje dość ogólnikowo nazwana TYM. Każdy z dzieciaków miał w ten czy inny sposób kontakt z TYM. TO chciało niektórych z nich pozbawić życia. TO przybierało przy tym różne formy. Mogło wyglądać jak klaun, mumia, trędowaty czy ogromny ptak. Opis eskalacji wzajemnego konfliktu między TYM a dziećmi to jedna warstwa narracyjna. Druga warstwa dotyczy wydarzeń w 27 lat później. TO znowu się przebudziło i zaczęło mordować. Grupa musi się zebrać ponownie. Jej członkowie złożyli sobie bowiem taką obietnicę po pierwszej konfrontacji. Nota bene to równoległe prowadzenie akcji w dwóch momentach czasowych z udziałem tych samych bohaterów ma jedną wadę: wiemy, że z pierwszej konfrontacji z TYM wyszli cało. Szkoda. Zwłaszcza, że mi osobiście bardziej spodobała się część powieści tocząca się w 1958 roku. Może przez pewien sentyment, bo odnajdywałem motywy, które znam z autopsji. O prześladowaniach ze strony starszych kolegów nie wspomnę (byłem piegowaty i miałem odstające uszy, a nie ma nic gorszego niż się wyróżniać). Ale miałem też własne grono przyjaciół. W ówczesnej mowie to była moja banda. Mieliśmy swój bunkier (bo tak się nazywało własny domek) najpierw pod ziemią, a potem na drzewie. Mieliśmy swój własny świat. Podejrzewam, że King zawarł w tej części fragmenty własnych doświadczeń z dzieciństwa. Jednak podaruję sobie próbę analizy powieści w kontekście rozprawy autora z własnym dzieciństwem, choć to ciekawy pomysł. W każdym razie bohaterowie w wersji dorosłej znacznie mniej mi przypadli do gustu. Może King za bardzo się starał, aby na ich życiorysach swoje piętno odcisnęły doświadczenia z dzieciństwa? Nie przekonało mnie to. Stawili czoła TEMU, a nie umieli stawić czoła życiu? Pomimo sukcesów zawodowych, ich życie osobiste w większości przypadków pozostawiało wiele do życzenia. Był to jednak niewielki dysonans. Lektura nadal pozostawała przyjemnością. Niestety do czasu. Do momentu, gdy autor postanowił odkryć przed czytelnikami naturę i pochodzenie TEGO. Po prostu moje oczekiwania starły się brutalnie z wyobrażeniem autora i wyszedłem z tego lekko poturbowany. Ale jeszcze większym ciosem była dla mnie zaprezentowana w powieści wizja narodzin Wszechświata. Nabawiłem się natychmiast ciężkich niestrawności. W końcu nawet przy najlepszych chęciach nie jestem w stanie uwierzyć, że Wszechświat powstał, bo Żółw się wyrzygał. Czymkolwiek w wizji Kinga by ten Żółw nie był, to taka kosmogonia mnie nie przekonuje. A kiedy jeszcze autor dorzucił do tego scenę seksu grupowego z udziałem 11-letnich dzieci, to notowania powieści poleciały na łeb na szyję. I stąd mieszane uczucia. Do pewnego momentu powieść jest rewelacyjna. Tajemnica, niezwykłość i groza to jest to (naturalnie dla miłośników horroru). Z czasem robi się nieco gorzej, ale King nadal trzyma poziom. No i w końcówce ta kompromitacja. Wiem, że to odczucia subiektywne, ale miałbym ochotę napisać do Kinga zażalenie na końcówkę. Tym bardziej, że na wiele pytań, które zrodziły się we mnie w trakcie lektury, nie uzyskałem odpowiedzi. Ale o tym, czy mam rację czepiając się końcówki powieści, najlepiej przekonać się samemu i przeczytać "To!".
 
Poprzednio odwiedzona strona