Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Robert Jordan:
"Dech zimy"
Jeśli recenzując poprzedni tom pisałem, że długo na niego czekałem, to oczekiwanie na ten tom cyklu "Koło czasu" przekroczyło wszelkie dopuszczalne normy. Wydawnictwo zasługuje z tego względu na surową krytykę. Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, gdy dodam, że na Zachodzie ukazały się już dwa kolejne tomy. Jeden kontynuuje opowieść, a drugi to prequel, czyli opisuje wydarzenie poprzedzające to, co zostało opisane w pierwszym tomie cyklu. Według zapowiedzi autora, cykl powinien zakończyć się na 12 lub 13 tomach.

IX tom cyklu nie odbiega swym charakterem od poprzednich. Wątki nadal się mnożą. Akcja się komplikuje. Kolejny mały kroczek naprzód, ale pozostało jeszcze tyle pytań bez odpowiedzi i wątków do rozstrzygnięcia. Rand al'Thor udał się do Far Madding - miasta gdzie nie można przenosić mocy. Liczy na to, że w ślad za nim trafią tam Ashamani-renegaci. Perrin organizuje pościg za swą żoną, porwaną przez Aielów. Mat usiłuje wydostać się z opanowanego przez Seanchan Ebou Dar. Elayne objęła władzę w Caemlyn, ale jej pozycja jest mocno niepewna. Egwene na czele części Aes Seadai przygotowuje atak na Białą Wieżę. Każdy z tych wątków ledwie posunął się naprzód. W finale autor - swoim zwyczajem - zafundował czytelnikom nagłe przyśpieszenie akcji i fajerwerki. Pozostaje zacisnąć zęby i czekać na ciąg dalszy.

Cykl "Koło czasu" nadal plasuje się wysoko na liście rankingowej moich ulubionych cykli fantasy, choć ma już poważnych konkurentów. Mimo wszystko jestem pełen podziwu dla autora, który kreuje niepowtarzalny świat. Nie każdemu udaje się utrzymać klimat opowieści. Mankamenty punktowałem już w recenzji poprzedniego tomu, więc właściwie nie mam czego krytykować. Czytałem tę powieść z przyjemnością, choć lektura trwała niezwykle długo, bo półtora miesiąca. Nadmiar pracy ma niestety swoje konsekwencje. Na czytanie mogłem przeznaczyć jedynie chwilę przed snem.
 
Poprzednio odwiedzona strona