|
|
|
|
|
|
Raymond E. Feist:
"Niebajka" |
|
|
|
|
|
Podchodziłem do tej książki z pewną
dozą sceptycyzmu, bo Feist w moim odczuciu
zaniżył loty w ostatnich powieściach,
które ukazywały się na polskim rynku
wydawniczym. Przyjemnie się rozczarowałem.
Właściwie trudno tę książkę zakwalifikować.
Można wprawdzie użyć określenia fantasy,
bo oznacza ono każdą fantastyczną historię,
ale powieść ta może być równie dobrze
odebrana jako opowieść grozy, choć z
pewnością nie jest to krwawy horror.
Może to nawet nieco dziwić, ale Feist
jako autor powieści grozy wypada całkiem
dobrze na tle takich mistrzów gatunku
jak King, Straub czy Koontz. Umie dozować
napięcie. No może nie przeraża tak bardzo
i nie epatuje okrucieństwem na taką
skalę. Ale po kolei. Akcja toczy się
w stanie Nowy Jork. Rodzina Hastingsów
wprowadziła się do stojącej na odludziu
posiadłości. Głową rodziny jest Phil
Hastings, nominowany do Oscara scenarzysta
i pisarz. Właśnie postanowił porzucić
Hollywood i przenieść się gdzieś daleko
od Kalifornii, aby na spokojnie zająć
się pisarstwem. Rodzinę Hastingsów stanowią
poza nim Gloria, jego druga żona, Gabbie,
córka Phila z pierwszego małżeństwa,
oraz bliźniacy Sean i Patrick, synowie
Phila i Glorii. Niezwykłość nowego miejsca
zamieszkania jako pierwsi odkryli bliźniacy.
Swoją drogą to ograny motyw wielu powieści,
iż dzieci dostrzegają więcej niż dorośli.
Bliźniacy zauważają coś, co kryje się
pod pobliskim mostem. Właściwie wyczuwają
to raczej intuicyjnie, niż postrzegają
znanymi nauce zmysłami. Są w każdym
razie przekonani, że to coś stanowi
dla nich zagrożenie. Następnie świadkiem
niezwykłych wydarzeń została Gabbie.
Nie do końca była tego jednak świadoma.
Tym bardziej, iż - jak się okazuje -
spotkania z istotami magicznymi szybko
wylatują z pamięci. Niezwykłość jednak
szybko przeszła w grozę, kiedy Gabbie
padła ofiarą napaści, która o mały włos
zakończyłaby się gwałtem. A potem było
jeszcze straszniej, kiedy karty książki
zapełniły elfy i inne magiczne istoty
znane przede wszystkim z mitologii irlandzkiej,
na którą w pierwszej kolejności powoływał
się autor, a także z innych źródeł.
Pojawił się i Goethe z "Królem
Olch", i Szekspir ze "Snem
nocy letniej" i "Burzą".
Tyle przynajmniej wyłapałem. Tym, który
nie tylko dostrzegł niesamowitość zdarzeń,
które miały miejsce wokół posiadłości
Hastingsów, ale ponadto zaczął podejrzewać,
iż kryje się za tym coś więcej, był
mieszkający w pobliżu okultysta, Mark
Blackman. Poznajemy dzięki temu dość
karkołomną, ale ciekawą teorię. Muszę
z uznaniem stwierdzić, że orientacja
historyczna Feista była nawet na przyzwoitym
poziomie. Połączył co tylko mógł, poczynając
od wiadomości zaczerpniętych od ojca
historiografii Herodota, w dość interesującą
koncepcję historiozoficzną. Ciekawa
zabawa. A do tego ciekawa intryga, bo
istoty ze świata magii miały faktycznie
swój sekretny plan, w którym rodzina
Hastingsów, zupełnie tego nieświadoma,
miała odegrać istotną rolę. Od tego,
czy staną się mimowolnymi wykonawcami
woli istot magicznych, mogą zależeć
losy ludzkości. Bo czy mniejsza stawka
warta byłaby uwagi? Sam schemat nieco
ograny, sami przyznacie, a do tego Feist
nie chciał przeobrazić powieści w prawdziwy
horror, więc i finałowy kataklizm raczej
miniaturowy, ale w tym przypadku liczy
się oryginalność i dobra zabawa. Nie
jest to może arcydzieło, ale z całą
pewnością zapewnia sporo miłych chwil
spędzonych na lekturze. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Site
copyrights© 2006 by Karol Ginter |
|
|
|