Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Steven Erikson:
"Bramy Domu Umarłych"

Ta książka to kontynuacja "Ogrodów księżyca". Jest to kolejna opowieść z malazanskiej księgi poległych. Nie będę krył, że w mojej opinii jest to cymesik. Do pierwszej części podchodziłem sceptycznie, ale przyjemnie się rozczarowałem. Świat przedstawiony na kartach powieści rządzi się dość dziwnymi prawami. Obawiam się, że z wyjątkiem samego autora, nikt ich nie ogarnia. Pomimo przeczytania kolejnych kilkuset stron, nadal pozostaję w głębokiej niewiedzy w wielu kwestiach, takich jak chociażby system wierzeń. Do grona bogów mogą zostać włączeni śmiertelnicy, ale w jaki sposób? Takich niejasnych kwestii jest wiele. Poszukiwanie odpowiedzi dostarcza dodatkowej przyjemności. Autor jest chyba jednak w pełni świadom, iż lepiej pozostawiać czytelnika w niewiedzy, aby ten sam dopowiedział sobie resztę.

Powieść jest wielowątkowa. Trudno zreferować w związku z tym treść. Dla wszystkich tych wątków w tej akurat części wspólny jest pewien motyw: wybuch powstania przeciw imperium. Według przepowiedni na pustyni Raraku zacząć ma się Tornado Apokalipsy, czyli ma wybuchnąć powstanie przeciw panowaniu Imperium Malazańskiego. Ale niewielu ma świadomość tego, iż powstanie wybuchnie już wkrótce. W efekcie dochodzi do rzezi Malazańczyków w Siedmiu Miastach. Rzeź to najlepsze określenie tego co dzieje się na kartach książki. Autor bez skrupułów odmalowuje okropieństwa wojny. Co gorsza, barbarzyństwo jest tam na porządku dziennym. Nie ma jakiejkolwiek instytucji - takiej jak chociażby Kościół - która starałaby się to okiełznać. Nie ma żadnego kodeksu honorowego wojowników. Wszędzie czai się zdrada. Światem rządzi prawo silniejszego. Zabij, albo zostań zabity. Prawdę mówiąc odnosi się niejasne wrażenie, że tak mógłby wyglądać świat opanowany przez zło i chaos.

Nie znaczy to, iż brak tutaj ludzkich uczuć. Zdarzają się, ale rzadko. Symptomatyczne jest chociażby to, że siostra dla ratowania swej kariery skazuje siostrę na katorgę w kopalni. To punkt wyjścia dla jednego z wątków. Swego rodzaju studium upadku. Autor ukazuje całkowity i kompletny upadek tej 14-letniej, skazanej na pobyt w kopalni, dziewczyny. Żadnego heroizmu. W świecie, w którym rządzi prawo silniejszego trudno zachować godność. Co więcej, mogłaby ona jedynie przeszkadzać. No ale to tylko początek pewnej drogi dla tej nastolatki. Na jej końcu...

Nie, nie zdradzę jej dalszych losów. To jeden z kilku wątków. Dla mnie interesujący był fakt, że wśród bohaterów było tym razem aż dwóch historyków. Jeden z nich przywiązany był do prawdy, nie pamiętając, iż w każdych okolicznościach historia pierwsza pada ofiarą polityki. Zapłacił za to. Towarzyszył nastolatce w kopalni.

A skoro już o historii, to jak można zauważyć w innych moich recenzjach książek fantasy, zawsze doszukuję się analogii historycznych. Tym razem musiałem się poddać. Jest to świat zupełnie alternatywny. Mnogość ludów, ras i cywilizacji jest niesamowita. A autor co i rusz zdradza, że to zaledwie drobny wycinek, mały fragment. Poznajemy część historii tych ras. Właściwie historie rzezi, które doprowadziły do upadku kolejnych cywilizacji. Rzecz przy tym ciekawa, że inaczej niż w wielu innych cyklach, powieści łączą osoby niektórych z bohaterów, ale poza tym trudno na razie dostrzec wątek przewodni. Nie ma jakiegoś odwiecznego konfliktu, który ożył na nowo, jak w wielu innych cyklach. Nie przebudziło się zło. Wszystkie konflikty wydają się tu stare jak świat. Ku czemu zatem zmierzają bohaterowie? Co ukrywa przed nami autor? Ostatecznie dość niezwykle rozwinęły się pewne wątki zarysowane w poprzedniej książce. Intryga goni intrygę do tego stopnia, że trudno odgadnąć intencje intrygantów. To oczywiście dodaje smaku lekturze. Tyle tylko, czy autor nas nie zawiedzie? Dotychczas świetnie sobie radzi z korelacją między wątkami. Czekam zatem niecierpliwie na rozwinięcie intrygi.

 
Poprzednio odwiedzona strona