Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
David Drake:
"Świat Northa"
Nabrałem ochoty na książkę s-f. Lekką i przyjemną. Przerzucałem tytuły na półce w księgarni. Kilka mnie nawet zainteresowało, ale przeważnie miały one dość zasadniczą wadę: były n-tym tomem cyklu, a pierwszego tomu nie było. Wreszcie wziąłem do ręki właśnie tę powieść. Notka z okładki zapowiadała beztroską rozrywkę. Teraz, kiedy czytam tę notkę ponownie, to dochodzę do wniosku, iż jej autor nie znał treści. Miał informacje o książce z drugiej, czy nawet trzeciej ręki, a że taka praca, to coś naskrobał.

Akcja toczy się w przyszłości. Bliżej nieokreślonej przyszłości. Większość powieści z tego gatunku ma to do siebie, że toczy się w przyszłości, zatem stwierdzenie tego jest mało odkrywcze. Znanym kosmosem twardą ręką rządzi Konsensus. Czymkolwiek jest. Na jednej z planet podlegających władzy Konsensusu, na Zwiastowaniu, dochodzi do incydentu, który przeradza się w potyczkę między zorganizowaną grupą przestępczą (prościej byłoby napisać: bandą przestępców, ale jak to brzmi...) a policją i siłami specjalnymi. Kierującemu siłami specjalnymi Nilsowi Hansenowi udaje się zażegnać kryzys. Być może właśnie dlatego Konsensus powierza mu misję zbadania przestępstwa popełnionego na planecie, która ochrzczona została mianem Świat Northa. Istota przestępstwa jest mglista. Kolejno zaginęło kilka ekspedycji, które miały zbadać planetę i ją skolonizować. Hansen początkowo ma opory, ale ostatecznie podejmuje się misji. Nie wie, że wyrażając zgodę, oddał swój los w ręce bogów. Uczestnicy dawnych ekspedycji stali się bowiem bogami, nadzorującymi 9 światów: Matrycę i 8 innych wymiarów. Oczywiście bogowie nie byliby bogami, gdyby nie knuli swoich intryg. Hansen jest tu tylko pionkiem w grze, której reguł nie zna. Musi przetrwać w obcym sobie świecie. Po krótkim epizodzie, kiedy trafia do świata absolutnie wyzutego z wszelkich elementów przemocy, ląduje w miejscu, które jest ogarnięte anarchią i targane wojnami. Miejsce dla niego wręcz wymarzone. Jego nienasycona ambicja, talenty wojenne i otwarty umysł pozwalają szybko zaadoptować się w nowym świecie. A ten świat to melanż średniowiecza i futurystycznych technologii w dziedzinie uzbrojenia. Organizacja społeczeństwa przypomina nieco feudalizm. Najwyżej w hierarchii społecznej stoją wojownicy. Tkwią oni mentalnie wciąż na etapie średniowiecza. Indywidualne męstwo gra rolę pierwszoplanową. Posługują się jednak w walce wytworami zaawansowanych technologii. Niewiele z tej technologii rozumieją, ale w końcu nie o to chodzi. Ważne, żeby zabić i nie zostać zabitym. Fundamentalne prawo każdej wojny. Hansen jest wojownikiem z innej epoki. Może więc nadać wojnie nowy wymiar. Zyskuje mu to zarówno zwolenników, jak i wrogów. W końcu nie wszyscy lubią zmiany. Stare powiedzenie mówi: lepsze jest wrogiem dobrego.

Książka nie do końca odpowiadała moim oczekiwaniom, które wyrobiłem sobie na podstawie streszczenia z okładki (i samej okładki). Rozczarowałem się pozytywnie: była znacznie lepsza niż się spodziewałem. Gdyby oceniać ją za oryginalność, to wypadłaby chyba blado. Przyszłość jako antyutopia. Ludzie nękani starymi jak ludzkość problemami i konfliktami plus trochę nowych kłopotów. Wiadomo: ekspansja w kosmosie, obce rasy i androidy. Bohater o nieskomplikowanym spojrzeniu na świat. Dysponuje przydatnymi do przetrwania talentami i odpowiednią dozą inteligencji. Wystarczy go rzucić w obce dla niego realia i przepis na powieść gotowy. Kiedy się to przyprawi garścią pomysłów zaczerpniętych z "Eddy", czyli nordyckich mitów i opowieści, to może z tego wyjść coś interesującego. Pod warunkiem, że ma się talent do pióra. David Drake taki talent posiada. Od powieści trudno mi się było oderwać. Przeczytałem ją wręcz błyskawicznie. Koncepcja światów istniejących równolegle pozwoliła autorowi bawić się konwencjami. Miejscami akcję ciągnęło wyraźnie w stronę fantasy, co także mi się podobało. Ciekawe były rozgrywki bogów Świata Northa. Na pozór niewiele wnoszą, a jednak... Chwilami miałem uczucie, że czytam Zelaznego, który powrócił z nowym wariantem opowieści o książętach Amberu. Po prostu świetna lektura. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy trylogii (wydawnictwo jakoś zapomniało o tym wspomnieć) ukażą się w Polsce jak najszybciej.

 
Poprzednio odwiedzona strona