Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
David Drake, Erik Flint:
"Podstęp"
Czasami niestety przychodzi rozczarowanie, kiedy sięga się po książkę autora, którego znamy tylko z jednej dobrej powieści. David Drake zdobył moje uznanie dzięki "Światowi Northa". Nie miałem wielkich oczekiwań, bo przecież fabuła "Świata Northa" była nieskomplikowana, a postaci jednowymiarowe, ale liczyłem na dobrą rozrywkę, kiedy kupowałem "Podstęp". I tu się zawiodłem. Może tym razem powinienem był potraktować poważniej wątpliwości, które pojawiły się po przeczytaniu streszczenia z okładki. Uważam za dość ryzykowne porównywanie Bizancjum do Kamelotu (tym zdaniem dowiodłem, iż mam nadmierne skłonności do posługiwania się eufemizmami). Nie wspominając o tym, iż przywykłem do innej pisowni zamku króla Artura.

Sam pomysł na powieść zapowiadał się jednak interesująco. Jest rok 528 naszej ery. Mnich stylita (czyli jeden z tych niepoprawnych chrześcijańskich pustelników) Michał z Macedonii znajduje dziwny przedmiot. Kiedy go dotyka, doświadcza dziwnych wizji. Postanawia więc pokazać niezwykły przedmiot swemu przyjacielowi, biskupowi Aleppo, Antoniuszowi. Ten z kolei decyduje, że przedmiot powinien trafić w ręce jego przyjaciela, Belizariusza. Belizariusz to dość znana postać historyczna (przynajmniej dla kogoś, kto trochę liznął historii). Wybitny wódz bizantyjski z okresu panowania cesarza Justyniana. Tu muszę uczynić mały wtręt ze swojego poletka. W powieści wyraźnie widać, że autorzy czytali pisma Prokopiusza z Cezarei (w tym jego "Historię sekretną"). Stamtąd zaczerpnęli szereg postaci i ich charakterystyki. Naturalnie nie trzymali się wiernie historii. Ani tej w dość subiektywnej i pełnej żółci wersji złośliwego Prokopiusza, ani tej bardziej obiektywnej, w wydaniu współczesnych historyków. W końcu pisali książkę z definicji fantastyczną. Mimo tego wpływy Prokopiusza są na tyle wyraźne, że nie sposób ich nie dostrzec. Trochę szkoda, bo w jego wywodach miejscami jest tyle samo prawdy, ile w opowieściach przewodniczącego Leppera na temat lądowania UFO w Klewkach. Choć może nieco trudniej udowodnić Prokopiuszowi kłamstwo, bo świadkowie nie mogą złożyć żadnych zeznań. Co najmniej do czasu Sądu Ostatecznego.

Belizariusz, kiedy dotyka dziwnego przedmiotu, doświadcza wizji przyszłości. Widzi upadek Bizancjum z rąk imperium Malawian. Wiedza na temat przyszłości staje się kluczem do dalszych działań bizantyjskiego wodza. Trzeba wyprzedzić przeciwnika i przygotować się do wojny. A skoro w wizji pojawiły się tajemnicze machiny na kształt słoni, walczące po stronie Malawian, konieczne jest wynalezienie broni, która będzie w stanie stawić im czoła. Dodatkowo można też podjąć inne działania, które pokrzyżują plany Malawian. Wiedza o przyszłości to w końcu najpotężniejsza z broni. O ile oczywiście przyszłość można zmienić...

Do tego momentu wszystko przedstawiało się świetnie. A potem, nie wiedzieć czemu, przez ponad sto stron autorzy zajmują się kampanią wojenną prowadzoną przez Belizariusza przeciw Persom. Nie było ani fantastycznie, ani historycznie, tylko nudno. Autorzy uparli się, aby drobiazgowo opisać tę wojnę. Tymczasem ten epizod nie wnosił niczego do historii konfliktu z Malawianami. Nie umiem znaleźć uzasadnienia dla jego obecności w powieści. Tak jakby autorzy zapomnieli, o czym miała być książka. Nie zaciekawił mnie ten fragment także dlatego, że autorzy utknęli gdzieś pomiędzy realiami historycznymi a fantastyką. Ten przydługi opis wojny z Persami przesądził o mojej opinii na temat powieści. Później było lepiej, co uczciwie przyznaję, ale nie zmieniło to już mojej krytycznej opinii. Zwłaszcza gdy odkryłem na koniec, że to tylko pierwszy tom, a autorom marzy się cykl.

Generalnie wnioski z lektury są takie, iż nie była to książka dla mnie. Zapewne dla kogoś, kto nie jest historykiem wojskowości średniowiecznej (co mi się przytrafiło), może to być dobra powieść. Dialogi są nieźle napisane i iskrzą humorem. A kogo - poza mną - obchodzi, że autorzy mają mizerne pojęcie o realiach życia w VI wieku i ówczesnej wojskowości? Może innym spodoba się historia tocząca się rzekomo w VI wieku, której bohaterowie zachowują się jak z XXI wieku i poruszają się w całkowicie wymyślonych przez autorów realiach. Być może ktoś uzna za atut fakt, że więcej w powieści wątków typowo przygodowych, niż fantastycznych.

 
Poprzednio odwiedzona strona