|
|
|
|
|
|
Tom Clancy:
"Niedźwiedź i smok" |
|
|
|
|
|
Autor tej powieści chyba nie wymaga
reklamy. Każdy miłośnik sensacji z pewnością
zetknął się z tym nazwiskiem. "Niedźwiedź
i smok" to kolejna powieść, której
bohaterem jest Jack Ryan. Czytelnicy
książek Clancy'ego mogli śledzić z tomu
na tom jego karierę, która zaprowadziła
go do najważniejszego pokoju w Białym
Domu. Choć trzeba zaznaczyć, iż pomagał
mu w tym przypadek. Problem z cyklem
Clancy'ego polega na tym, że nieco zanadto
przekroczył granicę między sensacją
a science-fiction. Chodzi bowiem o to,
iż opisywany w kolejnych tomach ciąg
zdarzeń zaowocował powstaniem świata
alternatywnego. Świata, w którym w Denver
wybuchła bomba atomowa, Stany Zjednoczone
zostały zaatakowane przez Japonię (to
wspomnieć trzeba, że wyobraźnia autora
znalazła odbicie w rzeczywistości o
tyle, iż terroryści wykorzystali pomysł
z atakiem przy użyciu samolotów pasażerskich...)
itd. W efekcie powieściowe realia znacznie
odbiegają od rzeczywistości, choć Clancy
stara się jak może wplatać odwołania
do świata realnego. Wspomina więc o
ekscesach prezydenckich w Białym Domu
(patrz Bill Clinton), czy o wojnie w
Jugosławii. W gruncie rzeczy jednak
kontynuując cykl musi kreować świat
fantastyczny. Czasami wychodzi to autorowi
przypadkiem. Gdyby powieść powstała
choćby kilka miesięcy później, Clancy
nie pisałby o sukcesie telefonii satelitarnej
Irydium. Sieć ta zbankrutowała i przejęło
ją do swoich celów wojsko. Istotne jest
także to, iż powieść powstała przed
atakiem 11 września i konfliktami będącymi
jego następstwem. Prawdopodobnie wydarzenia
te zmieniłyby optykę autora. Nie pisałby
chociażby, że terroryzm to problem przeszłości.
W tomie "Niedźwiedź i smok"
Ryan, jako prezydent, musi stawić czoło
kryzysowi, który wiedzie wprost ku kolejnej
wojnie światowej. Tymczasem Stany Zjednoczone
- w konsekwencji wydarzeń z poprzednich
tomów - pozbawiły się poważnego atutu
strategicznego jakim były rakiety międzykontynentalne.
W podobny sposób postąpiła Rosja, która
u Clancy'ego awansowała do rangi sojusznika
Stanów Zjednoczonych, a nawet została
przyjęta do NATO. Wydało mi się to mocno
naciągane, ale kiedy się czyta książkę
z pogranicza s-f to trzeba wierzyć autorowi
na słowo. Nawet wtedy, kiedy nie ma
on wielkiego pojęcia o historii Europy
Środkowo-Wschodniej i pisze, że prezydent
Rosji przy okazji wizyty w Polsce "wygłosił
kwiecistą mowę, nawiązując do historii
przyjaznych stosunków polsko-rosyjskich".
Nawet jeśli opatrzył to zaraz uwagą,
że historia nieprzyjaznych stosunków
była znacznie dłuższa, to i tak poważnie
rozminął się z prawdą, bo po prostu
w historii sąsiedztwa polsko-rosyjskiego
nie było okresów "przyjaznych stosunków".
Każdy prezydent Rosji miałby trudność
z ułożeniem takiego przemówienia. Polska
nie toczyła wojen z Rosją tylko kiedy
była pozbawiona suwerenności. Nawet
stosunki z Niemcami - którzy w podręcznikach
częściej przedstawiani byli jako wrogowie
polskości - nie wyglądają tak źle, bo
przez całe stulecia nie toczyliśmy wojen.
Ale Clancy żywi do Rosjan wyraźną sympatię
i szacunek. Polacy wspominani są wprawdzie
jako sojusznicy, ale autor nie mógłby
nie wspomnieć o "polish jokes".
Dygresja mocno mi się rozrosła i oddaliła
od głównego wątku. A przyznać muszę,
że z prawdziwą maestrią buduje Clancy
intrygę, która wiedzie do wojny. Kumulacja
drobnych faktów, które pozornie mogłyby
wydawać się ze sobą niezwiązane. Najpierw
zamach w Moskwie, w którym ginie sutener.
I tylko drobna wątpliwość: kto był prawdziwym
celem zamachu? Obok, takim samym samochodem,
jechał szef rosyjskiego wywiadu. Potem
odkrycie na Syberii ogromnych złóż ropy
oraz pokładów złota. Negocjacje handlowe
między Chinami i Stanami Zjednoczonymi.
Sytuacja chrześcijan w Chinach. Wszystko
to splata się ze sobą. Potem, kiedy
już puszka Pandory zostaje otwarta,
jest dużo mniej ciekawie. Przynajmniej
dla mnie. Za to miłośnicy scen batalistycznych
dostaną właśnie wtedy najsmaczniejsze
kąski.
Powieść nie jest może rewelacyjna i
Clancy bywał w lepszej formie. Teraz
potyka się na drobiazgach. Np. nie docenia
pragmatyzmu Chińczyków, którzy już dawno
pogrzebali wiarę w komunizm. Mao przewraca
się grobie, bo czegoś równie surrealistycznego
nie wymyśliłby nawet Cyrk Monthy Pytona:
kapitaliści w szeregach Komunistycznej
Partii Chin. Ale to tylko szczegóły.
Przeczytać można. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Site
copyrights© 2006 by Karol Ginter |
|
|
|